Jeśli Gazprom spełni swoją groźbę, Rosja ograniczy dostawy gazu rurociągiem biegnącym przez Ukrainę. To byłby kolejny cios dla Europy, m.in. dla Austrii, Słowacji i Węgier. Oficjalnym tego powodem jest zarzut, że część surowca skierowanego do Mołdawii, jest zatrzymywana przez Kijów. Czy przykręcenie kurka jest realne? - Takiego scenariusza nie należy absolutnie wykluczać - mówił w programie Newsroom WP dr Szymon Kardaś, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich. - Gazprom zawsze znajdzie formalny powód, by ograniczyć czy odciąć dostawy - dodaje analityk. I podkreśla, że faktycznie cześć gazu dla Mołdawii zostaje w Ukrainie, ale na życzenie Kiszyniowa, który w ukraińskich magazynach tworzy rezerwy surowca na trudny sezon grzewczy. Ekspert OSW przypomina też, że rosyjski gigant energetyczny podobne groźby rzucał, gdy we wrześniu w Polsce otwierany był Baltic Pipe.