- Jestem zwolennikiem odnawialnych źródeł energii – powiedział premier Mateusz Morawiecki i zapowiedział nowelizację ustawy wiatrakowej. Skąd ta zmiana? - Myślę, że premier nigdy nie był przeciwnikiem energetyki odnawialnej, ale nie miał w swoim obozie politycznym wystarczającego poparcia, by forsować rozwiązania korzystne dla tego sektora - powiedziała w programie "Newsroom" WP Justyna Piszczatowska, redaktor naczelna Green-News.pl. - Natomiast faktycznie można dostać zawrotu głowy, jak się słucha ostatnich wypowiedzi, świadczących o tym, jak bardzo rząd nagle pokochał energetykę wiatrową. Słyszymy o bezpieczeństwie energetycznym, ale chodzi przecież o jeden z kamieni milowych. Warto przypomnieć, że rząd PiS wprowadził przepisy, które wykluczyły rozwój nowych projektów energetyki odnawialnej. Rząd deklarował, że ten rozwój trzeba spowolnić, bo jest potrzeba stabilizowania cen energii i zapewnienia bezpiecznych dostaw. Przypomnijmy, że chodzi o odległość wiatraków od zabudowań, która nie może być mniejsza niż 10-krotność wysokości wiatraka, co w praktyce oznacza 2 km. Przy rozproszonej zabudowie, która jest w Polsce, takie tereny trudno znaleźć. A gminy coraz częściej chcą sięgać po pieniądze, które daje energetyka wiatrowa, bo to są wpływy do budżetów samorządów. Przy sprzyjających warunkach pogodowych jesteśmy w stanie czerpać ok. połowę energii z odnawialnych źródeł i nie spalamy tyle węgla. Energia z wiatru daje dużą niezależność, bo pozwala ograniczać zużycie surowców. Możemy w skali roku oszczędzić miliony ton węgla, który sprowadzamy z różnych stron świata.
rozwiń