Prawo i Sprawiedliwość nieustannie wraca do rozmowy Donalda Tuska z Władimirem Putinem na molo w Sopocie w 2009 r. W programie "Newsroom" WP Łukasz Kijek zapytał Waldemara Pawlaka, czy w związku z uchwaleniem "lex Tusk" i podejrzeniami o rosyjskie wpływy w polskiej polityce, nie warto ujawnić w końcu treści tych rozmów? - Dlaczego nie? - odparł wicepremier w rządzie PO-PSL. – Nie pamiętam tego dnia, bo nie było mnie tam. Można w tej chwili analizować wszystkie tego typu spotkania ze stroną rosyjską, m.in. z sekretarzem ambasady rosyjskiej w przeszłości, ale trzeba pamiętać, że relacje z Rosją miały charakter zmienny. Był czas, że NATO i UE miały nadzieję, że Rosja dołączy do krajów demokratycznych, ta nadzieja jednak gruchnęła w 2014 r., kiedy Rosja wróciła w koleiny Związku Radzieckiego po ataku na Ukrainę. Politycy PiS-u też przecież spotykali się z Rosjanami, więc nie traktujmy się w kategoriach czarno-białych, bo świat jest złożony. Trzeba budować siłę Polski, a nie dawać się rozgrywać, bo Rosjanie kochają tego typu intrygi. Maskowanie agentury rosyjskiej polega na tym, że udaje największego wroga Rosji, a potem okazuje się, że są to osoby inspirowane przez Kreml. Zachowajmy ostrożność w obrzucaniu się błotem, żeby nie popaść w paranoję, gdzie wszyscy wszystkich o coś podejrzewają. Jakby państwo polskie chciało się dowiedzieć czegokolwiek, wystarczyłoby spytać amerykańskie służby – dodał były wicepremier.