- Dane GUS mówią o tym, że jeszcze w roku 2020 udział osób 60-65 lat w naszej populacji to było niespełna 15 proc. Dane z ubiegłego roku pokazują już 23 proc. - powiedziała w programie "Newsroom" WP dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Wydziału Nauk Ekonomicznych UW. – To ważny sygnał dla polskiego systemu emerytalnego, także w kontekście migrantów i rynku pracy. System jest zbudowany wokół zdefiniowanej składki, czyli tyle ile zgromadzimy kapitału, tyle zostanie nam na jesień życia. Możemy tylko mieć nadzieję, że politycy tych pieniędzy nie zagarną na inne cele, ale pewne jest to, że stopa zastąpienia będzie znacznie niższa niż jest dzisiaj. Mówi się o tym, że dzisiejsi młodzi będą mieli emeryturę na poziomie 25-30 proc. swoich pensji. To są dane OECD. Zatem im więcej będziemy mieć osób pracujących, tym nasze składki będą wyższe a tym samym także przyszła emerytura – wyjaśnia ekonomistka.