Członek zarządu NBP Paweł Mucha w sporządzanym przez siebie obszernym oświadczeniu krytykuje działania prezesa Adama Glapińskiego. Zarzuty, będące odpowiedzią na wcześniejsze stanowisko banku centralnego, dotyczą m.in. kwestii jawności protokołów posiedzenia Rady Polityki Pieniężnej. Czy to oznacza, że Adam Glapiński kieruje NBP silną ręką? Jaki może być tego skutek? - pytał w programie "Newsroom" WP Łukasz Kijek, redaktor naczelny money.pl - Ta interpretacja, którą pan przedstawił, wydaje się słuszna - powiedział Ludwik Kotecki, członek Rady Polityki Pieniężnej. - Chcę powiedzieć, że niezależnie od tego przez kogo dani członkowie RPP są wybierani, w chwili wejścia do Rady jesteśmy zobowiązani do pozostawienia swoich sympatii politycznych za progiem tej instytucji. Reputacja NBP jest bardzo mocno nadszarpnięta. Dziś widać, że sytuacja jest jeszcze gorsza, niż sądziliśmy. Mamy do czynienia z nieliczeniem się z procedurami. A sprawa jest prosta: kopie protokołów posiedzeń RPP są udostępniane członkom. Paweł Mucha ma tu 100 proc. racji, nie ma tu z czym dyskutować. Czy prezesowi NBP grozi Trybunał Stanu? Nie czuję się kompetentny, by na to pytanie odpowiedzieć. Zmiana władzy nie ma znaczenia dla RPP. Nie szykujemy się na to, że prezes NBP stanie przed Trybunałem, bo nie mieści nam się w głowie, że będą takie uchybienia, które do tego doprowadzą. Dopóki takiego wniosku nie zobaczę i jego uzasadnienia, nie odniosę się. Ale proszę pamiętać, że mamy ograniczony dostęp do informacji. O konflikcie w zarządzie dowiedzieliśmy się po kilku miesiącach. Wiemy, ile wiemy. Pełnego obrazu niestety nie mamy - dodał Kotecki.