- Budowa elektrowni atomowej w Polsce nie oznacza końca górnictwa - powiedział w programie "Newsroom" WP Jerzy Markowski, były minister gospodarki. - To jest to, na co czeka polska gospodarka. Nieuchronne są wyłączenia mocy w energetyce na skutek kończących się zasobów energetycznym. W roku 2035 wypadnie nam z systemu elektrownia Bełchatów, bo kończy się koncesja i prawo do eksploatacji złoża, a to jest 20 proc. mocy zainstalowanej. W 2044 r. wypadnie elektrownia Turów i kolejne 8 proc. Czyli mamy już o ponad 30 proc. mocy zainstalowanej mniej. Poza tym w dalszym ciągu spada podaż węgla kamiennego do elektrowni z uwagi na spadek produkcji. Ten deficyt mocy trzeba czymś uzupełnić. Ja się przyznaję do tego, że lata temu powiedziałem prezydentowi Dudzie na początku jego pierwszej kadencji przed wyjazdem na szczyt klimatyczny, że Polska ma udokumentowane zasoby węgla na 200 lat. To nie znaczy, że mamy te zasoby udostępnione, ponieważ nie ma inwestycji w górnictwie. Za 15 lat skończy się podaż węgla dla energetyki zawodowej – takie są prognozy. Dlatego energetyka jądrowa jest taka ważna. Jeśli dogmatycznie odchodzimy do węgla, to coś w to miejsce musi powstać.
rozwiń