Trudno przewidzieć szczyt inflacji. Jak wskazywał w programie "Money.pl" Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich, nie funkcjonujemy jako samotna wyspa, lecz w silnym kontekście międzynarodowym. Tak naprawdę NBP nie ma pełnej autonomii, jeśli chodzi o kształtowanie polityki pieniężnej. Musi się oglądać na Europejski Bank Centralny, na amerykański Fed, które wciąż deklarują silną determinację w walce z inflacją. - Jest to pewnego rodzaju odwrócona wojna walutowa. Kilka lat temu banki centralne prześcigały się w tym, by obniżać stopy procentowe i swoje waluty osłabiać, wzmacniając tym samym konkurencyjność eksportu. Teraz mamy do czynienia ze stanowiskiem odwrotnym, każdy kraj chce umocnić swoją walutę, by taniej kupować np. energię, za którą rozlicza się w dolarach. Innymi słowy, żeby euro albo złoty umocniły się w stosunku do dolara i w konsekwencji, aby ten szok energetyczny został w pewnym stopniu złagodzony. I tu niestety działanie amerykańskiego Fedu wymusza reakcję po naszej stronie. Bo jeśli nie zaoferujemy inwestorom odpowiednio wyższej stopy procentowej, niż bezpieczne obligacje amerykańskie, to kapitał będzie odpływał, złoty będzie się osłabiał jeszcze bardziej. Stabilność systemu finansowego również jest istotnym czynnikiem uwzględnianym w tych decyzjach - mówił Łukasz Kozłowski.
rozwiń