- Mamy do czynienia ze spektakularnymi zmianami na polskim rynku mieszkaniowym - powiedział w programie "Newsroom WP" Marcin Krasoń, analityk OBIDO.pl. – To co wydarzyło się przez ostatnie 2 lata, nigdy wcześniej nie miało miejsca: pandemia, po niej seria podwyżek stóp procentowych i w końcu wojna w Ukrainie. Podwyżki podniosły raty kredytów, na domiar złego KNF w zalecił bankom ostrożniejsze liczenie zdolności kredytowej. Jeszcze kilka miesięcy przed wojną niektórzy mieli zdolność kredytową na poziomie 700 tys. zł, dziś jest to 250-300 tys. zł. To bardzo trudna sytuacja dla wielu osób. Banki robią teraz jeszcze jedną bardzo niefajną rzecz. Wyliczają zdolność klienta, zapraszają do podpisania umowy i dopiero na miejscu okazuje się, że w umowie widnieje kwota o 200 tys. mniejsza niż ta, o którą starał się kredytobiorca. W ten sposób ludzie dostają od banku „pozytywną wiadomość”, która jest tak naprawdę negatywna. Kto dziś ma możliwość wyciągnięcia z własnej kieszeni kwoty 100-200 tys. zł? To wpływa nie tylko na rynek pierwotny, także na wtórny. W przypadku domu to utrudnia oszacowanie kosztów budowy. Nieprzewidywalne są koszty robocizny, materiałów. Najgorsze jest to, że trudno przewidzieć, co będzie dalej, co stanie się po wojnie.