- Wszystkie transakcje były realizowane według jednolitej procedury. Ona przewiduje na samym początku weryfikację odpowiednich certyfikatów. Takie certyfikaty od dostawcy rzeczonych masek otrzymaliśmy – powiedział w programie Wirtualnej Polski wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński. - Dostawa dotyczyła produktów od producenta, który nie jest firmą nieznaną, funkcjonuje na chińskim rynku od 1996 roku. Zwróciliśmy też uwagę na to, żeby zrealizować tamtą transakcję na niespotykanych wówczas warunkach, czyli z płatnością dopiero po odebraniu towaru. Każdy, kto w tamtych czasach próbował nabyć sprzęt ochrony indywidualnej, wie, że większość dostawców oczekiwała zaliczek - tłumaczył wiceminister. - Niezwłocznie po tym, jak pojawiły się wątpliwości, czy ten produkt jest odpowiedniej jakości, zleciliśmy weryfikację w jedynym polskim akredytowanym laboratorium Centralnego Instytutu Ochrony Pracy. Kiedy otrzymaliśmy wyniki, że nie wszystkie normy zostały spełnione, wezwaliśmy naszego kontrahenta i poprosiliśmy o dodatkowe dokumenty – mówił Janusz Cieszyński. - Złożyliśmy propozycję zwrotu środków, które przekazaliśmy za ten towar lub wymianę towaru na pełnowartościowy. Ta propozycja nie spotkała się z akceptacją, więc my się nie cofniemy przed krokami prawnymi, włącznie ze złożeniem zawiadomienia do prokuratury. Jeżeli otrzymamy zwrot środków albo ten towar, nie będzie podstaw, aby mówić o oszustwie - mówił wiceminister Cieszyński.