- Konflikt Rosji z Ukrainą jest w Chinach postrzegany wyłącznie jako polityczny - powiedział w programie "Newsroom" WP Tomasz Sajewicz, były korespondent polskich mediów w Chinach. - W Chinach nikt nie mówi o agresji Rosji, czytamy o „kwestii Ukrainy”. Chińska propaganda obchodzi temat tak, by nie dotknąć Rosji. Chce, by świat uwierzył, że odgrywa tu rolę skutecznego negocjatora, który doprowadzi do pokoju. Czy tak jest? Nie, bo w chińskich mediach widać rosyjską propagandę, chińscy korespondenci są po rosyjskiej stronie działań wojennych. Pamiętajmy także, że w chwili wybuchu wojny, Ukraińcy byli w Chinach inwigilowani. Ukraińska ambasada w Pekinie była zablokowana przez wojsko. Chińskie władze chcą być postrzegane jako odpowiedzialny uczestnik tego konfliktu, ale to się nie udaje, bo to wspieranie stanowiska Rosji widać na każdym kroku. Putin poczekał na koniec olimpiady, by zacząć wojnę, bo wiedział, że z tym krajem musi się liczyć. Konferencja po spotkaniu Putina i Xi Jinpinga po rozpoczęciu wojny na Ukrainie i komunikat, mówiący o tym, że Chiny rozumieją niepokój Rosji wynikający z planów rozszerzenia NATO na Wschód, pokazał jak na tacy, że karty ws. konfliktu na Ukrainie są już rozdane - ocenia ekspert.
rozwiń