Około kilkudziesięciu miliardów złotych - tyle według Łukasza Czernickiego, głównego ekonomisty Ministerstwa Finansów, zostało już pożyczone w tym roku, zastrzegł jednak, że nie pamięta konkretnej kwoty.- Potrzeby pożyczkowe wynikające z ustawy budżetowej na rok 2020 zostały już zabezpieczone - dodał. - Mieliśmy sygnały z marca, które pokazywały tąpnięcie w przychodach podatkowych o kilka procent w wartościach skumulowanych w relacji do roku poprzedniego. Kluczowy dla nas są kwiecień i maj. Kwiecień, bo to miesiąc pełnego zamknięcia gospodarki, pokaże nam skalę załamania gospodarczego. A maj, bo to pierwsze tygodnie otwierania gospodarki - tłumaczył Czernicki. Jak mówił, dane są wciąż zbierane i będzie trzeba "je oczyścić, bo częściowo zawierają wpływ tarczy". Dopytywany o dziurę budżetową na 2020 r. powtórzył: - Zbieramy te dane. Kilkadziesiąt miliardów zł to na pewno. Czy to będzie 100 mld zł? Nie jestem w stanie tego ocenić - dodał. Zaznaczył, że 100 mld zł to ok. 5 proc. PKB i "to nie jest aż tak dramatyczny wynik". - Zakładamy większy deficyt w naszych prognozach, założyliśmy deficyt na poziomie 3,8 proc., ale z naszych symulacji nie wynika, że mielibyśmy przekroczyć próg ostrożnościowy 55 proc. w relacji do PKB - mówił w programie "Money. To się liczy".