W 12 wojewódzkich urzędach pracy w Polsce ponad 90 firm zgłosiło w pierwszym kwartale zamiar zwolnienia niemal 8 tys. pracowników. Czy ta sytuacja powinna nas niepokoić? Czy coś złego dzieje się na rynku pracy?
- Dla nas każde zwolnienie, nawet pojedynczej osoby, jest problemem, bo to są indywidualne tragedie – powiedział podczas debaty money.pl Sebastian Koćwin, wiceprzewodniczący OPZZ. - O zwolnieniach grupowych dużo się mówi, bo to oznacza, że firma ma poważne problemy. Ale pamiętajmy tez o tym, że wtedy nie ma wolnej amerykanki. Trzeba powiadomić urząd pracy, trzeba negocjować ze związkami zawodowymi wysokość odprawy i szuka się nowych miejsc pracy dla zwalnianych. Ogólny poziom bezrobocia wynosi w Polsce tylko 5 proc., to jeden z najniższych poziomów w UE. Wiele osób jednak jest zwalnianych bez tej procedury dot. zwolnień grupowych. Wtedy jako organizacja próbujemy negocjować z pracodawców i szukamy alternatyw. Zamiar przeprowadzenie zwolnień grupowych nie oznacza jeszcze, że one się odbędą. Firma ma obowiązek zgłosić, ale potem w negocjacjach z organizacją związkową okazuje się, że tych pracowników można przenieść na inne stanowiska i do zwolnień nie dochodzi. W 2022 r. mieliśmy do czynienia z taką sytuację. Zgłoszeń było dużo, zwolnień mało. Jeszcze nie ma tragedii, ale problem zwolnień dostrzegamy.
- Jak popatrzymy na lata ubiegłe, to ten poziom ok. 30 tys. pracowników do zwolnienia w roku jest pewną średnią - powiedział Andrzej Kubisiak z Polskiego Instytutu Ekonomicznego. - Sytuacja na rynku pracy jest najlepsza od lat. Trzeba popatrzeć na skalę i punkt odniesienia dla tych liczb. Codziennie są informacje o zwolnieniach grupowych i mamy wrażenie, że sypia się po kolei jakieś elementy domina i że dzieje się coś niedobrego. 8 tys. osób zgłoszonych do zwolnienia w ciągu ¼ roku - to oznacza, że jesteśmy w trendzie z ubiegłego roku i wtedy nikt nie mówił o dramatycznej fali zwolnień. W całym kraju w urzędach pracy czeka 100 tys. wolnych wakatów, więc jak ktoś pracy szuka, niech w pierwszej kolejności tam się uda. Na portalach rekrutacyjnych jest to samo: ponad 300 tys. ofert pracy. Dla lokalnych rynków pracy zwolnienia są problemem, ale w Warszawie bezrobocie jest na poziomie 2 proc. Nie ma żadnego dramatu na rynku pracy, mamy historyczne rekordy w danych. Dramaty są indywidualne i one mogą się wydarzyć, ale te zwolnienia lokalne co roku po prostu się dzieją – zaznacza ekspert.
rozwiń