- Sytuacja gospodarcza powinna być dla Orbana tematem nr 1 - powiedział w programie "Newsroom" WP dr Dominik Hejj z Instytutu Europy Środkowej. – Inflacja na Węgrzech miała być jednocyfrowa i rząd twierdzi, że to się stanie. Tymczasem inflacja jest cały czas na fali wznoszącej. Co ciekawe, jest ona tylko o 0,3 proc. niższa niż w Ukrainie. Ale Węgrzy muszą się najpierw dowiedzieć, że mają ponad 20 proc. inflację. Przeglądałem węgierskie media, ale na próżno szukać tam informacji o gospodarce. Ceny żywności wzrosły aż o 40 proc., tylko osiem produktów jest objętych ochroną państwa. Jak ktoś na Węgrzech mieszka blisko granicy z Chorwacją, Słowacją, Austrią, czyli z państwami, które mają euro i gdzie jest taniej, okazuje się, że przekaz rządu się zupełnie nie spina. 80 proc. mediów sympatyzuje z władzą, a to oznacza, że przekrój informacyjny jest mocno okrojony. Ludzie widzą, że inflacja uderza w ich dochody, ale musieliby zacząć się tymi informacjami wymieniać, zobaczyć, że jest ich więcej. Rząd ma jedno wytłumaczenie: to wszystko przez Ukrainę. Powody są zawsze zewnętrzne. Teraz słyszymy, że rynek spożywczy jest niszczony przez dostawy zboża z Ukrainy i że UE bardziej wspiera Ukrainę niż Węgry - podkreśla ekspert.